wtorek, 16 października 2012

Australia

Zaczęło się od teorii, że dzieci najlepiej uczą się poprzez czytanie książek (dzięki Bogu za tak mądrych przyjaciół :) ) a potem ...potem poszło już z górki. Postanowiliśmy z jedną zaprzyjaźnioną rodziną czytać dzieciom książkę przygodową o Australii a przy okazji uczyć geografii, biologii a nawet matematyki. Wybór padł na pierwszą część serii Szklarskiego "Tomek w Krainie Kangurów". Książka nie ma barwnych ilustracji więc czytaliśmy z laptopem i globusem pod ręką. Ten post jest podsumowaniem naszej 3 miesięcznej podróży po Australii palcem po mapie.

Jako podsumowanie tej wędrówki powstał Lapbook. To taka duża książka złożona z małych tematycznie powiązanych książeczek. Jako zapracowana matka dwójki anglojęzycznych dzieci miałam sprawę ułatwioną, bo wiele materiałów znalazłam gotowych na stronach amerykańskich.








Szukaliśmy informacji w książkach


Byliśmy Aborygenami
Ułożyliśmy piosenkę

Zrobiliśmy Didgeridoo, które później wykorzystaliśmy jako tor dla kulek


I bawiliśmy się w wioskę Aborygenów odkrywając nową serię książek- wycinanek






A od jutra ruszamy z Tomkiem na Czarny Ląd

Anegdotka: Torbacze to są zwierzęta, którym rozpiął się brzuch

11 komentarzy:

  1. Lasche, dziewczyno, po prostu czapki z głów...:)
    Niezwykle inspirujące.

    OdpowiedzUsuń
  2. chylę czoła przed Waszym lapbookiem - kawał dobrej roboty!
    lapbooki zawsze mi się podobały, ale właśnie przez fakt, że tej roboty jest taki "kawał" u nas nigdy, żaden nie powstał... tym bardziej podziwiam Wasz :D
    a co myślisz o atlasie odkrywcy?
    pytam, bo się zastanawiałam nad kupnem tej serii dla Chłopaków, ale nie widziałam w środku żadnej z książek i jestem ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacja! Takie poznawanie kontynentów to ja rozumiem :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lasche, znam Cię (po cichu) z Forum Muratora, stamtąd trafiłam tu i z wypiekami na twarzy czekam na każdy kolejny wpis. I kiedy wydaje mi się, że już mnie niczym nie zaskoczysz, bo jestem gotowa, ponieważ wiem, że masz niezwykłe pomysły i niewiarygodną zdolność ich realizacji, to zawsze szczękę muszę podnosić z podłogi ;-) Każdy Twój post, działa na mnie jak młot rozbijający stwardniałe skorupy ograniczające kreatywność i fantazję. A lapbook jest rewelacyjny i to on zmusił mnie do pierwszego wpisu ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękna praca! A gdzie kupiliście te wycinanki o Australii (we Wrocławiu oczywiście)?

    OdpowiedzUsuń
  6. Czyżyk zaraz machnę posta w sprawie książek ...zainspirowałaś mnie :) A lapbook to raczej praca starszakowa niż maluchowa, choć mały dzielnie malował (czego bardzo nie lubi)

    W pogoni za E takie poznawanie ma same zalety :)A najlepszy moment niestety nie uwidoczniony na zdjęciach był taki, kiedy chłopcy w lecie tarzali się dosłownie w piasku i wtedy zmieniła im się skóra na Aborygeńską. Maluch od tej pory ani razu nie pomylił się w nazwie rdzennych mieszkańców Australii. Grunt to poznawać organoleptycznie :)

    Blueme no i co ja mam napisać :) :) moje ego zostało miło połechtane :) Dziękuję dziękuję i koniecznie pisz częściej :)

    Frajda na Oławskiej jest Księgarnia z 70% wyprzedażą :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Urzekł mnie Wasz lapbook, koniecznie musimy spróbować stworzyć swoją książkę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Spróbujcie :) Nasz wyszedł dość obszerny, ale i projekt był złożony

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestescie niemozliwie niemozliwi!
    Trwam a podziwie i zachwycie, a no i zadziwieniu!
    ... naprawde!
    A jako lekture dodatkowa polecam ksiazeczki Beaty Pawlikowskiej "Blondynka w ..." dla mnie rewelacja a i moja Majka chichotala nie raz z opowiesci Blondynki i Jej do nich ilustracji :)
    Marzena

    OdpowiedzUsuń
  10. łaaa jaki ten lapbook genialny! ależ mnie zachwycił!

    OdpowiedzUsuń