- najczęściej internetu brak właśnie w te dni
- intensywność prac budowlano- wykończeniowych sprawia, że mogłabym mieć co najmniej 4 pracowite środy w tygodniu
- niedzielne wędrówki z braku komunikacji (męża - prywatnej taxówki rzecz jasna) ograniczyły się do minimum (buuuu....i tu lasche roni łzy)
- a już zupełnie nie ma mowy na żadne lenistwo
święto krasnoludków było naprawdę warte zobaczenia ...warte nawet zimnych nosów i uszu ;) jako stały bywalec tego typu imprez dla dzieci w UK mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że nie powstydziło by się go żadne europejskie miasto ...na Wyspie Słodowej wyrosły pomysłowe domki krasnoludków
był drwal, który cieszył się szczególnym zainteresowaniem chłopców
i domek malarzy gdzie dzieci otrzymywały eko - czapki do dekoracji
w domu krawca przyszywano do czapek pompony, a z gotowymi czapkami udaliśmy się do domu artysty gdzie z darów jesieni można było stworzyć niesamowite prace
ostatnim domkiem był domek kucharza ...gdzie stał ni mniej ni więcej tylko kredens, który czeka na renowację w naszym domu :)
w ogóle krasnoludkowa inwazja na Wrocław jest fantastycznym pomysłem na promocje miasta :) miłego wieczoru
wystarczy spojrzeć na twarze dzieci,aby wiedzieć czy wycieczka sie udała:))))
OdpowiedzUsuńNiech Lasche łez nie roni.
OdpowiedzUsuńJa też ze wsi. Wiem jak jest na początku.
Pełna wyrozumiałości czekam na kolejne wpisy :-)